Chciałoby się rzec - Brooks jakiego nie znacie. Niby komedia, ale bez nadmiernego "wydurniania się", zdecydowanie bliższa kinu gatunków niż parodii, w której tenże pan się specjalizował. Zresztą nie dziwne - jest to adaptacja powieści Ilji Ilfa i Jewgienija Pietrowa - radzieckiej satyry z 1928 roku. Nie do końca udana, ale posiadająca swoje plusy. Zabawne to w zasadzie umiarkowanie, ale kilka niezłych fragmentów się znajdzie. Najlepsze spośród wszystkiego jest chyba aktorstwo: genialny Frank Langella jeszcze za młodu, Dom DeLuise w roli chciwego ojczulka, a na dalszym planie sam Mel w drobnej roli służącego - pijaczka (po co ja o tym piszę - przecież to Rosja...). Obejrzeć można, choć to chyba najsłabszy spośród wczesnych filmów reżysera "Lęku wysokości". Ot, taka ciekawostka dla zainteresowanych co Mistrz Parodii robił pomiędzy "Producentami" a "Płonącymi siodłami".